Kto nie idzie naprzód, ten się cofa – mówi powiedzenie. W szerszej perspektywie naszemu wydawnictwu to nie groziło, bo w ciągu ostatnich trzech lat rozwijaliśmy się w Internecie (i to z kilkoma projektami) oraz odnotowaliśmy duże sukcesy na niwie książkowej (żeby wymienić tylko projekt 100 porad GÓR czy Chińskiego maharadżę). A jednak mieliśmy wrażenie, że jako miesięcznik osiągnęliśmy już wszystko, co było do zdobycia. W dodatku popularność wydanych przez nas książek wskazywała na to, że w erze zalewu publikacji internetowych – których poziom wprawdzie się podniósł, ale wciąż jest daleki od ideału – nasi odbiorcy bardziej niż kiedykolwiek wcześniej potrzebują odtrutki na wszechobecną bylejakość. Składnikami leku miały być duże monografie, liczne materiały o charakterze praktycznym, dobre literacko teksty i kolekcjonerski charakter podkreślony eleganckim layoutem. Jakim cudem mieliśmy zrealizować taką receptę na 90 stronach?
W ręku trzymacie naszą odpowiedź na własne rozterki i Wasze oczekiwania. Dwadzieścia pięć stron różnorodnych porad praktycznych, które znajdziecie w numerze, to dawka, jakiej dotychczas trzeba było szukać w kilku wydaniach. Do tego kilkanaście stron topo i monumentalna monografia o polskich rysach, które zajęłyby prawie połowę dotychczasowych GÓR. Wreszcie świetnie literackie teksty, ciekawie opisane miejscówki i obszerne wywiady.
Nieprzypadkowo wybrałem do wstępniaka zdjęcie z Igły w Osterwie. Kiedy wraz z Maćkiem Ciesielskim i jego przesympatycznymi klientami stanęliśmy na wierzchołku tej oryginalnej turni, odczuliśmy satysfakcję, ale podziwiając piękną panoramę, widzieliśmy następne cele do zdobycia na potrzeby cyklu „Strzeliste Tatry”. Podobnie czuję się teraz – pierwszy szczyt nowych GÓR osiągnięty. Ale widzę już kolejne, które prezentują się równie dobrze. Tam spotkamy się ponownie. Do zobaczenia!
Piotr Drożdż
redaktor naczelny