„Betlejemka”. Trudno dzisiaj dociec, kto i dlaczego nazwał tak szałas stojący na Hali Gąsienicowej. A przyznać trzeba, że doskonale oddał charakter miejsca: nie tylko budynku, będącego ośrodkiem szkolenia wspinaczy, lecz także całej doliny, hen po zerwy Kościelca, Zamarłą Turnię, a nawet za grań Koziego Wierchu, do Pięcistawów. Tak, to autentyczna kolebka polskiej turystyki wysokogórskiej i taternictwa. Któż z nas nie odczuł potęgi Tatr, podziwiając majestatyczny mur szczytów wyłaniający się zza przełamania Królowej Rówień? Kto nie zaczął swej tatrzańskiej przygody od wyjścia na Świnicę czy Zawrat? No i w końcu kto nie zakochał się w tych górach, spoglądając w granatowe oczy ich stawów? Historia zazwyczaj jest podobna. Wystarczy bowiem przemierzyć ten pozornie zadeptany fragment gór, by pozostać w nich na zawsze… W przenośni, na szczęście J.
Odwołanie się do szczęśliwego losu nie ma jednak siły magicznego działania. Doliny Gąsienicowa i Pięciu Stawów Polskich to miejsca z bogatą historią, która bywała też dramatyczna. W czasach bardziej romantycznych mówiono o fatum Zamarłej czy wywołującym grozę klimacie Dolinki Pustej. Równie ponurych konotacji można się dopatrywać w dziejach ścian Kościelca, które odebrały nam najlepszych wspinaczy swoich czasów: Świerza, Długosza czy Dawidowicza. Budzące lęk miejsce znajdziemy też po drugiej stronie tafli Czarnego Stawu Gąsienicowego – Żleb Drège’a był świadkiem wielu nieszczęść, obecnie również stanowi synonim klasycznej górskiej pułapki bez wyjścia. Na tym małym terenie wydarzyło się tak wiele wypadków, że liczne ich ślady w niniejszym numerze GÓR nie powinny dziwić.
Nie tylko Gąsienicową czy „Piątką” żyje największy nawet entuzjasta Tatr. Zwłaszcza latem, gdy o odrobinę intymności szalenie tu trudno. Dla kontrastu zapraszam więc na trekking w dzikie góry Syberii, gdzie człowiek nadal bywa wyjątkowo rzadkim okazem. Inaczej jest już na Kazbeku, który stanowi ambitny cel wysokogórskiej wyprawy dla coraz większej liczby ludzi, a który wyjątkowo upodobali sobie nasi rodacy. W wakacyjnym numerze GÓR znajdziecie też wiele nowości sprzętowych, porad treningowych i inspirujących wyzwań… Ale nie będę zdradzał więcej, bo słońce za oknem, a lato w pełni. W GÓRY!
Piotr Gruszkowski