Czy góry są synonimem wolności? Przyznacie, że trudno o banalniejsze zagajenie. Bez porównania bardziej istotne wydaje się pytanie, co sprawia, że tego rodzaju określenia traktujemy raczej jak wyświechtany frazes, a nie realną wartość. Czy mniej lub bardziej świadomie zakładamy, że to tylko mrzonki, a marzenia pięknoduchów bezlitośnie weryfikuje rzeczywistość? A może sami tworzymy tę rzeczywistość, wprowadzając w górską przestrzeń pętające nas wzorce?
Ograniczając myśli i marzenia matrycą codziennego życia z nieufnością godną agenta Smitha, przyglądamy się osobnikom próbującym się z niej wydostać. Ludzie tacy jak Tomek Mackiewicz, bezkompromisowo realizujący ideę wolności, której większość z nas tak bardzo chciałaby doznać, trafiają jednak za mentalny mur – bo nie trenują jak trzeba, bo nie przeszli typowej drogi kariery, bo bratają się z miejscowymi, zamiast skupić na sportowym celu. Mam wrażenie, że wpływ profesjonalizującego się w szybkim tempie świata niszczy coś, co mogło być piękne i proste. Jak góry.
Pod koniec stycznia minęła rocznica śmierci Tomka Mackiewicza. Zginął w trakcie zejścia ze szczytu Nanga Parbat, po pierwszym w historii zdobyciu w zimie ośmiotysięcznika w niemal alpejskim stylu… Ha, sam wpadam w pułapkę szablonowego myślenia: pierwsze w historii, osiągnięcie, wyczyn… We współczesnym świecie to istotne słowa-klucze, ale nie one były najważniejsze w życiu Tomka. Mam nadzieję, że blok artykułów o nim – tak jak niedawno opublikowana książka – pozwoli nam wszystkim lepiej go zrozumieć.
Czy można wymarzyć sobie bardziej epicką przygodę, niż przejechanie 14 000 kilometrów psującą się, przeładowaną ciężarówką? Przez egzotyczne kraje, pustynie i rzeki, po marnych drogach lub bezdrożach. Podróż jelczem, transportującym ekwipunek polskiej zimowej wyprawy na Lhotse i Mount Everest, bezpowrotnie przeszła do historii – nikt już nie będzie tak jeździł, przynajmniej nie na himalajskie ekspedycje. Opowieść Mirosława Wiśniewskiego jest więc jak historie kurierów z Dzikiego Zachodu czy wiktoriańskich zdobywców… Tego świata już nie ma.
Tematem łączącym minione czasy ze współczesnością jest relacja ze wspinaczkowej podróży na Kubę, gdzie wyjątkowy klimat tworzą nie tylko imponujące skały i tropikalna roślinność, lecz przede wszystkim barwna „scenografia” lat 50. i niezwykle życzliwi ludzie, żyjący jakby w innych czasach.
To nie wszystko, bowiem górska panorama tego numeru jest wyjątkowo szeroka: od Karkonoszy przejdziemy przez Grossglockner i Elbrus po Mount Logan. Mam nadzieję, że każdy znajdzie dogodną dla siebie przestrzeń, w której poczuje się naprawdę wolny.
Piotr Gruszkowski
sekretarz redakcji