Drodzy Czytelnicy
Uważny Czytelnik GÓR mógłby powiedzieć: „Zaraz, zaraz, przecież był kiedyś podobny patagoński numer". I rzeczywiście - kwiecień 2004, dokładnie dwa lata temu. Na okładce GÓR Stefan Głowacz podczas pierwszego spotkania z Murallòn, zakończonego wytyczeniem drogi The Lost World. A w środku pisma sporo polskich reminiscencji ze wspinania na wietrznych patagońskich turniach. Teraz pozornie klucz jest ten sam. Znowu śledzimy przygody Glowacza i Jaspera na zapomnianym szczycie z końca patagońskiego lądolodu. Ponownie przeczytamy też wspomnienia z potyczek z jedną ze słynnych argentyńskich turni autorstwa polskiego wspinacza - tym razem jest nim Marcin Tomaszewski. Jestem jednak przekonany, że moglibyśmy opublikować te dwa numery jeden po drugim i nikt nie byłby znużony ich lekturą. Jest tak chociażby dlatego, że zmienili się autorzy (a zatem punkt widzenia oraz podejście do życia i swojej pasji). Autor „Przeminęło z wiatrem", Stefan Glowacz, ma inny styl i odmienne przemyślenia niż Robert Jasper, którego artykuł publikowaliśmy przed dwoma laty. Nie mówiąc już o tym, że przez ten czas podejście obu wspinaczy z dream-teamu do wymarzonego celu zmieniło się w prawdziwą obsesję, a taki stan ducha ma moc wzmacniania emocji i przeżyć. Lektura tego tekstu z pewnością udowadnia, że kto jak kto, ale czytelnik wychodzi na tym bardzo dobrze.
Wspomniany tekst Marcina Tomaszewskiego kojarzy się z opowiadaniem Glowacza nie tylko dlatego, że niedawno wielu miłośników gór widziało prelekcje obu wspinaczy podczas wspólnego tournée po Polsce. Tytuł bujdałki, „Krzyk Kamienia", został bowiem zaczerpnięty z filmu Wernera Herzoga, w którym występował właśnie niemiecki alpinista. Obraz ten głęboko zakorzenił się w świadomości Marcina i stanowił jedną z inspiracji dla jego wyprawy. Fakt ten łączy dwa patagońskie teksty w tym numerze GÓR symboliczną klamrą.
Trudno oprzeć się wrażeniu, że pewne miejsca, bardziej niż inne, szczególnie mocno inspirują do przelewania na papier swoich emocji. Wydaje się, że ma to związek nie tyle z ich obiektywną atrakcyjnością, co pewną trudno uchwytną „aurą", jaka się wokół nich wytworzyła. O jednym takim przypadku – Patagonii – wspomniałem powyżej. Drugim jest z pewnością Yosemite. Kiedy zadzwoniłem do autora artykułu „Najpiękniejszy dzień", Maćka Ciesielskiego, aby pogratulować mu kolejnego świetnego tekstu o Dolinie (wciąż mając w pamięci jego „Central Scrutinizer" z GÓR 2004/11), potwierdził on niejako powyższą tezę, odpowiadając: „Wiesz, różnie z tym bywa, ale akurat o Yosemite jakoś dobrze mi się pisze".
Jak zwykle nie zabrakło w GÓRACH wywiadów ze znanymi wspinaczami. Jedna z największych gwiazd kobiecej wspinaczki, Ines Papert, opowiedziała o wygranym przez siebie cyklu zawodów, składających się na Lodowy Puchar Świata. Z kolei wybijający się czeski alpinista młodego pokolenia, Dušan Janák, podzielił się swoimi wrażeniami ze znakomitych przejść na skalnych górskich zerwach Lofotów, Dolomitów, Kirgistanu i Tatr.
W materiałach o charakterze fotograficznym, postanowiliśmy - zanim „uderzymy" w klimaty wiosenne - wyeksploatować niezwykle fotogeniczne tematy lodowo-mikstowe. Relacja z Lodowego Pucharu Świata dobitnie udowadnia, że zawody mikstowe - choć pod względem poziomu organizacyjnego i wypracowania stałych reguł wciąż raczkują - są najbardziej widowiskową dyscypliną rywalizacji wspinaczkowej. Natomiast w Fotofelietonie nasz redakcyjny fotografik, Marek Arcimowicz, zafundował nam świetną „rozkładówkę" ze wspinaczki lodowej z Rafałem Sławińskim w roli głównej.
Nie zapomnieliśmy również o wyczekiwanych przez Czytelników poradach technicznych, w których tym razem uchylamy rąbka tajemnicy szybkich przejść górskich.
Tradycyjnie życząc miłej lektury, trzymam kciuki za to, aby wiosenna aura pozwoliła na czytanie naszego pisma w najlepszych okolicznościach - po powrocie, w czasie lub w drodze ku prawdziwej górskiej przygodzie. Do zobaczenia w następnym, już typowo wiosennym wydaniu GÓR.
Piotr Drożdż