Drodzy Czytelnicy
Temat taternicki, wspinaczkowy, ma pewne ograniczenia, polegające na tym, że jest to sytuacja sztuczna. Ludzie, idąc w góry, świadomie ładują się w jakiś problem, pułapkę. Jest to trochę literackie – wymyślone, a staje się prawdziwe. Sytuacje uniwersalne są wtedy, gdy los nas gdzieś dopada – powiedział kiedyś Tomasz Łubieński, argumentując tezę, że nie da się stworzyć literatury wysokiego lotu o wspinaniu. Przeczytałem tę wypowiedź kilkanaście lat temu i przypomniałem ją sobie podczas lektury bujdałki Bodzia Kowalskiego „Oczy pełne strachu". Pamiętam, że wówczas, kiedy bezkrytycznie chłonąłem każdą pozycję literatury górskiej i wspinaczkowej, czułem, że w konstatacji Łubieńskiego jest trochę racji, ale równocześnie nie chciałem zgodzić się z takim rozumowaniem. Czy „sytuacja wspinaczkowa" musi – w porównaniu z tą „codzienną" – razić sztucznością? Bodziu przedstawił – można powiedzieć – podręcznikowy przykład takiego „świadomego ładowania się w pułapkę". Czy jednak jego opis strachu (moim zdaniem znakomity) traci w związku z tym na autentyczności. Osądźcie sami...
Skoro już nie zacząłem wstępniaka tradycyjnie – od omówienia najobszerniejszych materiałów – to pozwolę sobie jeszcze przez kilka słów trzymać się tego tropu i wspomnieć dwa niewielkie objętościowo, ale bardzo ważne teksty. Pierwszym z nich jest felieton Artura Paszczaka „Obyś nie spotkał Polaków...", opatrzony autorską klauzulą „felieton niepopularny", zapewne zaszokuje wielu z Was. Ci, którzy mają złe przeczucia już po zobaczeniu tytułu, nie pomylą się. Ja zaś mam nadzieję, że tekst ten wywoła właściwą burzę w środowisku. Część GÓR – nazwijmy ją etyczną – dopełnia artykuł Andrzeja Mirka „Czy można wspinać się ekologicznie?"
Zgodnie z tym, jak nakazuje nasza dobra, GÓR-ska tradycja ostatnich lat, numer piąty powinien być pełen skalnych klimatów. Tak też się stało. Zapowiada to kolejna świetna okładka zaproponowana przez StudioWspin, która – adekwatnie do tytułu naszego cover story – wręcz promieniuje afrykańskim żarem, wprowadzając nas w gorącą atmosferę reportażu Davida z wyprawy w Mali.
Równie atrakcyjny jest od dawna anonsowany artykuł, traktujący o jednym z najoryginalniejszych rejonów skalnych na świecie, Saskiej Szwajcarii. To dopiero pierwsza odsłona tego wyczekiwanego przez Czytelników (o czym świadczą listy do redakcji) materiału. Znajdziecie w niej bogato ilustrowany reportaż z wizyty w rejonie i garść informacji praktycznych. W drugiej, jeszcze bardziej galeryjnej części, skoncentrujemy się na ekstremach tego skalnego raju, które uwiecznił za pomocą swojego obiektywu Mike Jäger. Całości dopełnią sylwetki najważniejszych eksploratorów rejonu i wspomnienia znanych wspinaczy z przygód na saksońskim piaskowcu.
W normalnych warunkach – a przez takie rozumiem standardowe, 80-stronicowe GÓRY – te dwa bloki tematyczne zapełniłyby prawie całą, przeznaczoną na większe materiały część pisma i na pewno zadowoliłyby najbardziej wybrednych skałomaniaków. Jednak stustronicowe wydanie (wyrównanie rekordu!) zobowiązuje. Opisaliśmy więc jeszcze dwie równie atrakcyjne miejscówki: położone na granicy szwajcarsko-włoskiej pasmo Rätikonu i francuski skalny raj, wąwóz Tarn. Pierwszy artykuł jest typowym, bardzo solidnym zresztą, opracowaniem przewodnikowym, które powinno stanowić gratkę dla miłośników klasycznych wspinaczek wielowyciągowych w pięknej alpejskiej scenerii. Drugi ma charakter sympatycznej bujdałki, którą uzupełniliśmy potrzebnymi i podanymi w atrakcyjnej formie informacjami praktycznymi.
W wiosennych GÓRACH nie zabrakło również skałoplanu i porad technicznych, które z pewnością przydadzą się rzeszom, planującym letnie wyprawy w góry wysokie.
Kończąc, już zapraszam do następnego „kobiecego numeru". Mam wrażenie, że nie będzie on wymagał większej rekomendacji. Miłośniczki przygody i wspinania zapewne poszukają w nim inspiracji do wyboru własnej górskiej ścieżki, a miłośnicy... Cóż, o ich zainteresowanie jestem całkowicie spokojny...
Piotr Drożdż