Drodzy Czytelnicy
Nowa formuła poprzedniego numeru GÓR okazała się strzałem w dziesiątkę. W najśmielszych oczekiwaniach nie mogliśmy przewidzieć, jak bardzo pozytywny będzie odbiór naszej pierwszej fotoedycji. Liczne listy i maile z kraju i zagranicy utwierdziły nas w przekonaniu, że podjęcie ryzyka wydania pierwszego fotograficznego numeru w historii krajowej prasy górskiej było ze wszech miar słuszne. Taki stan rzeczy zachęca nas oczywiście do planowania podobnych wydań w przyszłości. Na razie jednak czas wrócić do GÓR-skiej codzienności, czyli numerów, w których nie tylko można znaleźć efektowne zdjęcia, lecz również sporo ciekawych tekstów.
Zawartość oddawanego w Wasze ręce wydania mocno nawiązuje do GÓR 2005/6. Drugą część zapoczątkowanej wówczas monografii Chamonix zapowiada podobna w charakterze, równie efektowna okładka. Dwa miesiące temu skoncentrowaliśmy się przede wszystkim na opisaniu zawsze groźnej północnej ściany Grandes Jorasses. Nie zabrakło również miejsca dla słonecznej i bardziej rekreacyjnej strony wspinania w Szamoniksie, którą oferuje opisany przez nas Grand Capucin. Tym razem poszliśmy podobnym tropem. "Lekkie, łatwe i przyjemne" oblicze wspinania w stolicy Francuskich Alp reprezentują materiały poświęcone południowej stronie Igieł oraz dokładnie omówiona południowa ściana Aiguille du Midi. Mroczne i bardziej alpejskie klimaty znajdziemy w tekstach poświęconych zachodniemu urwisku Petit Dru. W przypadku tej ściany z przyczyn natury obiektywnej musieliśmy zrezygnować z zamieszczenia dokładnego topo i wykazu dróg. Stało się tak dlatego, że w wyniku kolejnego, gigantycznego obrywu, który nawiedził tę ścianę w czasie planowania materiału, z dnia na dzień większość przecinających ją dróg przestała istnieć lub nadawać się do wspinania. W tej sytuacji postanowiliśmy skoncentrować się na ciekawostkach historycznych. Część praktyczną ograniczyliśmy do "rozebrania na czynniki pierwsze" największego klasyka Petit Dru i sztandarowej drogi Chamonix - Directe Americaine, którą wspomniany kataklizm oszczędził.
Chamonix to jednak nie tylko górskie ściany i szczyty, ale także ludzie, którzy związali swój los z wyjątkowym miasteczkiem, leżącym u stóp najwyższego szczytu Alp. Są wśród nich również Polacy, którym poświęciliśmy materiał "Polskie ślady w Chamonix". Niestety, w czasie pracy nad materiałem odszedł najbardziej znany z portretowanej przez nas trójki, Teddy Wowkonowicz. Jego pamięci dedykujemy drugą część naszej monografii Chamonix.
W blisko piętnastoletniej historii GÓR nie znajdziemy wielu cykli lub rubryk, które były kontynuowane przez dłużej niż kilkanaście numerów. Nawet w przypadku bardzo obszernych tematycznie dziedzin zwykle kończyły się pomysły, wyczerpywała formuła czy wreszcie autor (lub autorzy) tracił motywację do ich kontynuacji. Nie dotyczy to jednak "Kącika Tatrzańskiego Turysty", który regularnie gości na naszych łamach od ponad trzech lat, ciesząc się niesłabnącym zainteresowaniem wielu Czytelników. Jego autorowi, Leszkowi Jaćkiewiczowi, nie tylko nie kończą się zdjęcia, materiały, a przede wszystkim energia do kontynuacji cyklu. Wręcz przeciwnie: zawsze ma zaplanowane i przygotowane kilka odcinków naprzód, a jego przepastne archiwum unikalnych (bo często robionych z bardzo rzadko odwiedzanych przez turystów miejsc) zdjęć ciągle rośnie. Tym razem miłośnicy Tatr doczekali się przedstawienia sylwetki najwyższego szczytu Tatr - Gierlacha.
Pierwszy rzut oka na spis treści tego numeru ujawnia jego typowo górski charakter. Apeluję jednak do miłośników wspinaczki sportowej i skałkowej o nieco cierpliwości, gdyż kolejne wydania będą z kolei wyraźnym ukłonem w ich stronę. Poza tym jestem pewien, że w i w tym numerze GÓR każdy znajdzie sporo ciekawej lektury!
Piotr Drożdż