Drodzy Czytelnicy
Oddajemy w Wasze ręce pierwszy w trzynastoletniej historii GÓR numer poświecony w znacznym stopniu jednej osobie. Jest nią Niemiec Alex Huber. Spróbuje uzasadnić decyzję o tak daleko posuniętej - choć, co mam nadzieję udowodnić w tych kilku słowach wstępu, pozornej - monotematyczności listopadowych GÓR 2004:
1. Alex Huber jest często nazywany "najbardziej wszechstronnym wspinaczem świata". Nieprzypadkowo i nie na wyrost. Wspinanie sportowe w skałkach, alpejskie, mikstowe, klasyczne na dużych ścianach, bigwallowe, solówki w skałkach i na alpejskich urwiskach - w każdej z tych dyscyplin młodszy z braci Huberów prezentuje najwyższy poziom światowy. Dzięki temu, budując ogromny materiał o nim z odrębnych, mniejszych artykułów lub tłumaczeń jego tekstów, mamy pewność, że każdy znajdzie w nim coś dla siebie. Od skałkowca, który z lubością zagłębia się w opisy ekstremalnych przechwytów po fana wspinaczki w górach najwyższych. Ponad wszystko jednak teksty czy cytaty Hubera łączy wielka pasja, z powodu której ich lektura będzie przyjemnością dla każdego miłośnika gór i przygody.
2. Wspinaczka jest rodzajem sztuki. Pisali o tym wielcy. Reinhold Messner, Wojtek Kurtyka, Doug Scott... Sztuką, każdym jej rodzajem, parają się zastępy. Wśród tych zastępów, wielu jest wyrobników, znacznie mniejsze grono można nazwać rzetelnymi rzemieślnikami, tylko nieliczni godni są miana artysty. Alex Huber bez wątpienia zalicza się do tej elitarnej grupki
3. Autor Bellavisty jest jednym z nielicznych artystów, ale również prawdziwych profesjonalistów na górskiej scenie. lego profesjonalizm przejawia się nie tylko w poważnym podejściu do treningu, umiejętności koncentracji na kolejnych celach i konsekwentnym dążeniu do ich realizacji. Prawie od początków kariery Huber potrafi! zadbać o fotograficzną dokumentację swoich dokonań. Choć w zasadzie "dokumentacja" to złe słowo. Z Hubefem od początku związane były prawdziwe tuzy fotografii górskiej i wspinaczkowej. Owocem tej współpracy są setki zdjęć, które zasługują na miano "klasyki" w swojej dziedzinie. Próbkę tej twórczości można podziwiać na łamach tego wydania GÓR.
4. Decydując się na "monograficzny" numer o Huberze, braliśmy pod uwagę jeszcze jeden fakt. Fakt zasługujący na miano paradoksu. Otóż na lamach ogólnopolskiej prasy górskiej nie ukazał się, jak dotąd, ani jeden większy artykuł o Alexie Huberze lub tekst jego autorstwa. Z pewnym wstydem musimy się przyznać, że nie został on opublikowany nawet w GÓRACH (choć zdarzyło nam się zamieścić artykuł jego brata, Thomasa). Mimo że na całym świecie ukazuje się ich co najmniej kilkanaście w roku. Sądzimy, że wraz z tym numerem nadrabiamy te zaległości z nawiązką.
5. Wreszcie ostatni - last not least - powód. Kilka dni po wydaniu tego numeru naszego miesięcznika, 4 grudnia, będziemy mogli posłuchać i zobaczyć Alexa na II Krakowskim Festiwalu Górskim. Prawie dokładnie trzy tygodnie wcześniej Polskę odwiedził Thomas Huber, będący gościem Explorers Festiwal w Łodzi. Niemiec powali! na kolana zgromadzoną publiczność, dając bodajże najlepszy show w historii tej zasłużonej dla kultury górskiej imprezy. Nie mamy wątpliwości, że co najmniej równie wysoką formą błyśnie Alex. Zapraszamy zatem Czytelników na festiwal, zaś najlepszą formą przygotowania do spotkania naszego głównego gościa lub też sposobem na "utrwalenie" i przedłużenie wrażeń z tego wydarzenia, są z pewnością listopadowe GÓRY 2004.
Co oprócz Hubera? Szczególnie polecamy debiut literacki na naszych lamach Pawła Pustelnika, (ego "Dzień" to naszym zdaniem jedna z najlepszych górskich bujdałek, jakie zamieściliśmy w ostatnich latach. To, że talent literacki lubi od czasu do czasu iść w parze ze wspinaczkowym, po raz kolejny udowadnia również Maciek Ciesielski. W niecały rok od bardzo dobrze przyjętego przez naszych Czytelników "Morza Marzeń" Maciek z równą swadą opowiada o swoim kolejnym ważnym przejściu na El Capitarne - pierwszym powtórzeniu Central Scrutinizer (notabene prelekcję Maćka na temat tego przejścia również będzie można zobaczyć na krakowskim festiwalu). Na stałego -i jakże lubianego przez nas i Czytelników - .bywalca" GÓR-skiego kącika trekingowego wyrasta ksiądz Krzysztof Gardyna. Tym razem opowiada o wyprawie na drugi szczyt Ameryki Południowej, Ojos del Salado. Już wkrótce zaprezentujemy reportaże z innych wypraw księdza. Na razie zachęcamy do wejścia na Ojos i lektury wszystkich materiałów w tym numerze.
Piotr Drożdż