Drodzy Czytelnicy
W poprzednim wstępniaku obiecałem, że wkrótce otrzymacie od GÓR pokaźną porcję rozgrzanej słońcem skały. I słowa dotrzymuję. Jednak nie od "skalnych" materiałów, mimo że są z pewnością najbardziej efektowne, chciałbym zacząć omówienie tego numeru. Pragnę zwrócić uwagę na materiał szczególnie mi bliski - zbiór bujdałek, opisujących zimowe przejścia w Tatrach, które zamieszczamy w dziale zatytułowanym "Zimowe impresje". GÓRY odegrały trudną do przecenienia rolę w renesansie nowoczesnej bujdałki taternickiej, kiedy dobrych parę lat temu zainicjowaliśmy rubrykę właśnie pod tytułem "Bujdałki" i zaczęliśmy namawiać czołowych taterników na tworzenie małych form literackich, w których opisywaliby drogi, zajmujące w ich pamięci miejsce szczególne. Wówczas odkurzyliśmy nieco zapomnianą nazwę, którą już wielcy taternicy 30-lecia wojennego - Stanisławski, Birkenmajer, Szczepański - zwykli określać swoje miniopowiadanka o górskich przygodach. Mimo długiej tradycji i trafności terminu, świetnie oddającego nieco zdystansowany i nie do końca poważny stosunek, jaki większość wspinaczy przejawia wobec pisania o swojej pasji (nawet jeśli czasami jest to tylko poza), pod koniec XX wieku nazwa "bujdałka" funkcjonowała prawie wyłącznie wśród badaczy literatury górskiej i taternickiej. Postanowiliśmy zmienić ten stan rzeczy i nasza misja odniosła spory sukces. Najlepszym dowodem niech będzie fakt, że kiedy jakiś czas temu wspomniany dział umarł śmiercią naturalną i częstotliwość ukazywania się małych form literackich na naszych łamach nieco spadła, otrzymaliśmy od czytelników wyraźne sygnały, że GÓRY stają się za mało "bujdałkowate". "Zimowe impresje" są naszą pierwszą - obiecujemy, że nie ostatnią - odpowiedzią na to zapotrzebowanie. Serdecznie zapraszam do lektury, a jest co czytać, bo dział zajmuje całe 12 stron. To zresztą nie koniec, bo kilka innych tatrzańskich opowieści, opisujących minioną zimę, znajdziecie na naszej stronie goryonline.com, a w następnym numerze otrzymacie kolejną porcję śnieżno-lodowych impresji - tym razem nasi wspinacze opowiedzą o zimowych przygodach poza Tatrami.
Wróćmy jednak do wspomnianych na wstępie skalnych klimatów, które bez wątpienia zdominowały numer. Z pewnością od razu rzucają się w oko dwa materiały jednego z czołowych fotografików wspinaczkowych, Francuza Samuela Bié. Jego zdjęcia i artykuły na temat Magalef i Verdon z pewnością narobią smaku wszystkim skałkowcom. Niekwestionowanym walorem obu tych rejonów jest ich uniwersalność - są godne polecenia zarówno początkującym, jak i ekstremalistom. Zapowiadany przez efektowną okładkę materiał o Verdon został wręcz - jak wskazuje tytuł - przygotowany pod kątem jakże licznej rzeszy wspinaczy, których możliwości kończą się na francuskiej szóstce. Podobnie świetne zdjęcia z hiszpańskiego Margalef - w którym ostatnio szaleją tuzy światowej wspinaczki z Chrisem Sharmą i Danim Andradą na czele - na pewno nie pozostawią obojętnym żadnego miłośnika trudniejszych lub łatwiejszych przechwytów, wykonywanych w przepięknej scenerii.
Nie ograniczyliśmy się tylko do wspinaczki sportowej. Wręcz przeciwnie, równie obszerne są materiały na temat wspinania, które - w dobie powszechnych kalek językowych z angielskiego - również u nas przyjęło się jako "tradycyjne". Pierwszym materiałem dotyczącym wspinania na własnej asekuracji jest druga część świetnego opracowania Maćka Ciesielskiego i Michała Kajcy na temat niewyposażonych w stałe przeloty klasyków Sokolików. Tym razem autorzy wzięli na warsztat szóstkowe drogi tego urokliwego rejonu. Inaugurujemy również drugi, w naszym przeświadczeniu niezwykle obiecujący cykl, w którym autor, Mariusz Biedrzycki, dowiedzie (na papierze, bo "czynem" udowadnia już od lat), że z powodzeniem i przyjemnością można się wspinać na własnej asekuracji także w naszych jurajskich skałkach.
Mamy nadzieję, że oba cykle zachęcą Was do zabierania w skały - choćby od czasu do czasu - nieco więcej sprzętu niż tylko linę i ekspresy. Pozwoli to podnieść Wasze kwalifikacje w zakresie osadzania różnych "zabawek", co z pewnością zaowocuje podczas górskich wspinaczek. Jednak zachęcamy do tego także zatwardziałych skałkowo-sportowców. Różnorodność - co podkreślali najwięksi, jak na przykład Wolfgang Güllich - jest solą naszego sportu. Nie warto więc się ograniczać i czasem, dla odmiany, można spróbować czegoś nowego. W ten sposób wasze górsko-skalne hobby nigdy nam się nie znudzi. Czego Wam i sobie życzę!
Piotr Drożdż
PS. Oczywiście w powyższym słowie wstępnym nie tylko nie wspomniałem wszystkich, ale nie wymieniłem nawet najważniejszych artykułów tego numeru. Zgodnie ze wspomnianym postulatem różnorodności znajdziecie w nim także wciągającą opowieść o zakończonych zdobyciem dziewiczego szczytu wyprawach vanem do Kirgizji, inaugurację nowego cyklu o Koronce Ameryki Łacińskiej, porady medyczne, sporą dawkę recenzji i wiele, wiele więcej. A dla wszystkich, którzy kochają góry, ale niekoniecznie lubią się wspinać… 106-stronicowy dodatek trekingowy. Miłej lektury!